Skip to main content
Newsletter

ADHDowa prasówka #1

Każde ADHD jest inne - różne będą podtypy, nasilenia objawów, to w jaki sposób są maskowane i jakie strategie kompensacyjne zostały wdrożone.

Krzysztof Kotkowicz

Dlatego chcę w dzisiejszej prasówce przybliżyć Wam kilka różnych życiowych historii. Są to często osoby które albo znam osobiście, albo obserwuję uważnie ich aktywność w Internecie. Każda z tych osób jest wyjątkowa i ma zupełnie odmienną historię do opowiedzenia. Łączy je natomiast wspólny mianownik, jakim jest stosunkowo trudna droga do diagnozy.


Nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął od historii Jacka Ambrosiewicza. To on bardzo mnie wspierał w pierwszych miesiącach mojej diagnozy i prób ogarnięcia tego, co się ze mną dzieje. Bardzo się cieszę, że trafiłem na niego w swoim życiu i mogę go nazywać swoim przyjacielem.

Kiedy miałem 23 lata zdiagnozowano u mnie ADHD, ale to nie oznacza, że przed tym nie miałem żadnych objawów. Patrząc wstecz, muszę powiedzieć, że były one dość widoczne. Byłem nadpobudliwy zarówno fizycznie, jak psychicznie i emocjonalnie. Miałem problemy z planowaniem, ustalaniem priorytetów, zarządzaniem czasem i koncentrowaniem się na konkretnych czynnościach. Wiecie, które z tych umiejętności są potrzebne, by osiągać sukcesy w szkole i na studiach? Tak, zgadliście: wszystkie. Mówili: “utalentowany, ale leniwy”. Nauczyciele i rodzice naciskali mnie coraz mocniej, ale większa presja oznaczała jeszcze większą destabilizację i moje objawy jeszcze bardziej się nasilały. I tak w kółko. Każdego dnia słyszałem, że powinienem być jak każdy inny. Powinienem się zachowywać jak ci lepsi uczniowie i brać od nich przykład. Nie chodzi o to, że się nie starałem. Starałem się bardzo, po prostu nie byłem zdolny do wykonywania niektórych czynności. Im bardziej próbowałem, tym szybciej pojawiały się kolejne klęski.

Jestem Jacek, mam autyzm i ADHD. Gdyby nie diagnoza, nigdy nie mógłbym być sobą

Dominika Musiałowska jest prezeską Fundacji Insulinooporność, psychodietetyczką i edukatorką, regularnie mijamy się w Internecie na grupach tematycznych i w opór szanuję ją za dzielenie się swoją wiedzą i rozprawianie się z żywieniowymi mitami:

Jako neuroatypowa dziewczynka, odkąd pamiętam byłam impulsywna i jak to mówiła moja mama – „roztrzepana”. Miałam wiecznie bałagan wokół siebie, nie potrafiłam się na niczym skupić, miałam trudności w nauce i co chwile zmieniałam zainteresowanie na coś innego. Jak wkręciłam się w jakiś projekt, to nic innego się nie liczyło. Potrafiłam przepisywać na nowo cały zeszyt do języka polskiego, bo zobaczyłam w sklepie taki z ładniejszą okładką i nie odrobić innych lekcji, bo MUSIAŁAM przepisać ten zeszyt i popodkreślać kolorowymi długopisami itd. Oczywiście nikt nie wiedział o moim ADHD, bo diagnozowanie dziewczynek było wtedy rzadkością.

Ja i moje ADHD. Życie przed i po diagnozie

Z Michałem Góreckim znamy się od kilkunastu lat. Widzieliśmy się na dziesiątkach konferencji branżowych, jeździliśmy razem na Tweetupy w Bieszczady, gdzie hiperaktywność jego potomka, na kilka lat przed moją diagnozą doprowadzała mnie do ciężkiej kurwicy, bo podświadomie czułem, że przeglądam się w nim jak w krzywym zwierciadle. Tu również czuję się emocjonalnie związany, bo to moja diagnoza zainspirowała Michała do tego, by ruszyć wreszcie dupę do psychiatry:

Po pierwsze wiedziałem przecież – jak większość z nas – czym jest ADHD. Tak mi się przynajmniej wydawało. „To choroba rozbieganych dzieci.” Zazwyczaj chłopców. A ja, choć definitywnie byłem chłopcem, nigdy nie byłem ani rozbiegany, ani nadpobudliwy. Wręcz przeciwnie, bywałem nieśmiały, spędzałem czas przy komputerze, przy książkach, albo w swoim wewnętrznym świecie. Poza tym byłem już dorosłym, a może próbującym być dorosłym facetem, a nie dzieckiem. A z tego się wyrasta, prawda? Nie wiedziałem jeszcze jak bardzo się mylę. Na wielu poziomach.

Podjąłem więc decyzję, że coś z tym zrobię… a potem minęło 13 lat.

TRZYNAŚCIE.

13 lat podczas których – pomimo obietnicy, że muszę się zdiagnozować – nie zrobiłem zupełnie nic. Bałem się tego, że to mnie zmieni, myślałem, że sam sobie z tym poradzę, odkładałem pójście gdzieś z tym na później. Dopiero
posuwająca się naprzód depresja i próba samobójcza znajomego oraz jego diagnoza ADHD spowodowała, że sam postanowiłem pójść na diagnozę.

I ją dostałem. W wieku czterdziestu dwóch lat.

I znów płakałem. Tym razem z ulgi.


ADHD. Historia szaleństwa.